Rozpad więzi rodzinnych! Co z tą rodziną? (Cz. 1)
Wyobraźmy sobie zwykły weekendowy poranek. Dzieci zdobywają kolejny level grając w ulubioną grę, wszędzie pełno krwi i flaków – pasjonujące! Ojciec czyta jedną z gazet śledzących nieudolne podboje mistrzów polityki, zastanawiając się jak bardzo jeszcze wzrośnie cena benzyny – niedługo taniej wyjdzie utrzymywać konia i stajnię! Matka w kuchni uwija się z obiadem, przeklinając w duszy jak bardzo jest niedoceniana, chciałaby znaleźć wreszcie chwilę dla siebie. Po wspólnym obiedzie każdy wraca do swoich zajęć. Nasz Pan Kowalski największą uwagę poświęca swojemu skarbowi – tak dobrze myślicie – chodzi o samochód, 10-letni Ford Escort jest oczkiem w głowie naszego bohatera. Każdej soboty pieczołowicie sprząta swoje ukochane cacko i czule z nim rozmawia. Nie trudno domyślić się co robią dzieci państwa Kowalskich …tak! … Zdobywają kolejny level! Pani Kowalska po wypucowaniu kuchni na błysk znalazła wreszcie chwilę dla siebie, manicure, pedicure itp. itd.
O co w tym wszystkim chodzi – zadajecie sobie pytanie? Ilu z was zna taki widok lub słyszało podobne historie? Tak często wygląda „wspólny” weekend z rodziną – o ile można w ogóle nazwać go „wspólnym spędzaniem wolnego czasu”?! Gdzie czas na wspólną integrację, rozmowę, wzajemne wsparcie? Czy nasi bohaterowie w ogóle zastanawiają się nad potrzebami pozostałych domowników?
Rzekłby ktoś: przecież potrzeby zostały zaspokojone, był wspólny obiad, dom posprzątany, dzieci mają zapewnioną rozrywkę, a ojciec dba o samochód, którym przez 5 dni w tygodniu dojeżdża do pracy by zapewnić byt rodzinie. Jak myślicie…? Chyba nie o to w tym wszystkim chodzi? W dzisiejszych czasach żyjemy w ciągłym biegu, zaganiani, zapracowani nie mamy czasu na szczerą rozmowę, a w wolnej chwili nawet nie potrafimy spędzać wolnego czasu i rozmawiać z najbliższymi. Często nawet wakacje z rodziną wyglądają w podobny sposób – każdy zajmuje się sobą! Owszem, zdarza się, że rodzina robi coś razem, najczęściej jest to wspólny wyjazd do galerii handlowych, rodzice zafascynowani zakupami nowych ciuszków i gadżetów, dzieci z radością udają się do salonu gier. Kolejnym problemem jest rozwój techniki oraz Internetu – w żadnym wypadku nie uważam że jest to złe, czasem po prostu korzystamy z tych dóbr w nieodpowiedni sposób. Ludzie mogą w mgnieniu oka znaleźć interesujące ich tematy za pośrednictwem jednego kliknięcia.
Dzieci odkrywają wirtualne światy, niejednokrotnie zatracając potrzebę kontaktu ze światem i odkrywaniem otoczenia przez dotyk, zapach, smak czy dźwięk – wszystko mają przecież w komputerze! Bardzo dobrze, że mamy możliwość korzystania z tak nowoczesnych mediów – pewnie gdyby nie one, nie opublikował bym tego bloga – nie należy jednak zapominać o bezpośredniej potrzebie kontaktu człowieka z naturą i bliskimi. Myślę, że ciekawą alternatywą, „lekarstwem” na tę bolączkę może być questing. Temat ten postaram się rozwinąć w drugiej części pod tytułem: „Questing, a turystyka rodzinna…”.
Marcin Dziekan